sobota, 24 stycznia 2009

Gambijska granica * The Gambian border










Dostajemy sie stopikiem do najblizszej wiochy (Sabi) i tam czekamy sobie na kolejne autko. Granica podobno za daleko, by pojsc tam na piechote, wiec wygrzewamy sie na sloneczku w towarzystwie miejscowych dziewczynek. Jako ze dlugo nic nie przyjezdza, Asia, zagadana przez miejscowa kobiete, idzie do wioski "zasiegnac jezyka". I wraca z nowina, ze... granica to ten budynek 100m dalej...
Zabieramy torby. Na granicy standardowa wymiana nr telefonow, dowiadujemy sie, ze mamy nowych narzeczonych, poznajemy przemila celniczke i pstrykamy sobie z nia i pchajacymi sie do kadru "narzeczonymi" fotki. Dowiadujemy sie, skad tyle czarnych kobiet w sluzbach mundurowych - podobno dazy sie tu do tego, by w "mundurowkach" bylo tyle samo kobiet co mezczyzn. Ciekawe w kraju, gdzie kobiety zajmuja sie glownie domem i wychowaniem dzieci. I gdzie dwudziestolatka ma juz zwykle meza i dziecko, a na takie niedzieciate "staruszki" jak my patrza ze zdziwieniem...

1 komentarz:

  1. Pozdrowienia z "wioski" kolo Szczecina! Czekamy na dalsze regularne - niekoniecznie tak emocjonujace....- relacje z wyprawy!
    T i J

    OdpowiedzUsuń