niedziela, 15 lutego 2009

Powrot * Coming back





After a good long sleep, lazy, relaxed day. Our lovely hosts tried to fulfill all our wishes before we managed to say anything:). Walking along the beach we've noticed that it seems to be quite clean (according to African standards:)) and generally Dakar seemed to be not so dirty as we thought before. Was it our perception after days in dirty Conakry or just different part of Dakar? Maybe both... In the night, we went to the club. Most of places were closed because of Touba Festival, so we've ended in a quite exclusive place, maybe to exclusive, but what's the most important is the company, so we had a good time anyway.
After a very long sleep again, last shopping, last baobab's juice made by our hosts while we were packing and it's time to run to the airport... By check-in problems. It's not like Air Senegal told us. We need to pay to extra 200 euros and it's not easy and very stressfull to organize such a big money in a hurry at the end of travelling.
So we are in a plane to Madrid:D. But we do not look too happy... Europe has lots of advantages, is much more comfortable and gives lots of possibilities. But in West Africa life is easier, much less complicated, much more relaxed and natural. There is still strong feeling of togetherness instead of dividing everything to "mine-yours", people are usually open-minded and wishing you well. Thanks to warm climate, some problems just do not appear and the beauty of nature can enchant you easily.
See you next time, beautifull, still so unknown continent...

Po odespaniu ostatnich dwoch nocy, leniwie wyruszylysmy, pod opieka naszych kochanych gospodarzy az przesadnie dbajacych o nasz komfort, na internet, kawke, a nastepnie na spacer, miedzy innymi po tutejszej plazy, zaskakujaco czystej jak na stolice afrykanska. Mialysmy teraz zupelnie inne wrazenia odnosnie czystosci i estetyki Dakaru niz pierwszego dnia. Czy to ilosc smieci i smrodu doswiadczana w Conakry zmienila nasza percepcje czy po prostu trafilysmy na inne dzielnice? Pewnie i to, i to... Po drodze jeszcze dobre jedzonko u podobno najlepszej kucharki w okolicy i do domku. O polnocy wybralismy sie jednak na imprezke, ktora okazala sie odwolana ze wzgledu na jutrzejszy festiwal religijny (jak to nazywali go nasi gospodarze) zwany Touba. Wzielismy wiec taksowke do innego miejsca, gdzie podobno zawsze cos jest. I rzeczywiscie bylo. Tylko ze dyskoteka. I to jakas ekskluzywna. Tak czy owak bawilismy sie dobrze.
Ostatni dzien w Afryce przespalysmy do poludnia, po czym (czyli po kolejnych paru godzinach) wybralysmy na ostatnie zakupy. I juz czas jechac na lotnisko...:( Tam okazalo sie, ze jednak musimy zaplacic po 100 euro za przebukowanie biletow, inaczej nie mozemy leciec, bo Air Senegal jednak tego nie dopelnil mimo wczesniejszych zapewnien... No coz, nie bedziemy sie sadzic... Po chwili stresu i nielatwym organizowaniu bylo nie bylo sporych jak na koniec podrozy pieniazkow, siedzialysmy jednak w samolocie do Madrytu. Ufff...
Chociaz... tak wlasciwie to zbyt radosne nie bylysmy. Europa ma sporo plusow, jest na pewno wygodniejsza i daje wiecej mozliwosci, jednak w Afryce zycie jest prostsze, bardziej zrelaksowane i naturalne. Wciaz istnieje tu tez ogromne poczucie wspolnoty, nie ma tak scislego podzialu na "moje-twoje", a ludzie sa otwarci i zwykle bardzo zyczliwi. Do tego cieply klimat sprawia, ze wiele problemow po prostu sie nie pojawia, a bogactwo natury potrafi zauroczyc.
Coz... do kolejnego razu, piekny, wciaz tak malo nam znany kontynencie...

3 komentarze:

  1. Ale szkoda .... bedzie mi brakowac opowiesci z waszej podrozy no ale przynajmniej wreszcie zjecie cos od mamy , ile mozna jesc banany i kurczaka ala targ-age... Pozdrawiam - jaga

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przestawaj zagladac, bo jeszcze wciaz mamy wiele do dodania i poopowiadania. Przede wszystkim planuje wrzucic wiecej fotek, poza tym brakuje planowanych przez nas zakladek "zdrowie", "transport", "informacje praktyczne", a zakladki "kuchnia" i "przyroda" sa zaczete, ale utknely w Bissau i juz nic potem nie dodawalysmy i to nie z powodu braku rzeczy do opisywania... Szczegolnie o zarelku jeszcze spoooro mozemy poopowiadac.
    A ze tu w Europie ludzie jakos tak szybciej zyja, co i nam przypada, szczegolnie, jesli chcemy pooddawac dlugi, to czas na uzupelnianie bloga z pewnoscia bedzie ograniczony, a dzieki temu bedzie sie on tworzyl jeszcze dluugo...

    OdpowiedzUsuń
  3. A co do tęsknoty za polskim jedzeniem... Miło było zjeść znowu kapustę kiszoną, ale nawet ją przed zjedzeniem przyprawiłam (pierwszy raz w życiu, oczywiście) na modłę afrykańską - ogromną ilością ostrej papryki. Podobnie było dzisiaj z twarogiem.
    A stęskniłam się właściwie głównie za płatkami zbożowymi, bo na cały miesiąc wzięłyśmy tylko dwie paczki płatków orkiszowych + parenaście małych opakowań słodkiego musli i skonczyło się toto sporo przed przyjazdem do Conakry. Ale i za tym nie tak bardzo...
    Za to szczerze mówiąc, już tęsknię za jedzeniem afrykańskim, choć jeszcze go odrobinę mam...

    OdpowiedzUsuń