poniedziałek, 2 lutego 2009

Gwinea-podroz, cz.I






















Kolejny przedmiot oddaje
Rozstaje sie z kolejna rzecza
Mnie takie rzeczy lecza
Gdy plecak sie oproznia
I znow sie inni ciesza
I znow na czerwonej drodze Afryki
Usmiechniete twarze, machajace dlonie
I znowu czekamy
I znowu czekamy
Na jakies auto co sie wyloni z oddali...



http://www.youtube.com/watch?v=z04PgXcMqK0&feature=channel

[ta wersja piosenki "Niemanie" powstala jak siedzialysmy sobie na sloneczku pojadajac musli w kurzu afrykanskiej drogi - sytuacja opisana ponizej;wklejam tez link do oryginalu - dla tych, co nie znają piosenek Pawla Czekalskiego]

Rankiem, po nocy na werandzie kolo komisariatu, wybralysmy sie na droge. Czerwona, piaszczysta, taka, ktora chyba do konca zycia bedzie nam sie kojarzyc z Afryka... I wszechobecnym czerwonym kurzem. Mimo, ze odeszlysmy kawalek od miasteczka, wciaz mijali nas ludzie, rowery, motory... ale nie samochody. Przechodzilysmy nad rzeka, w ktorej kobiety praly ubrania. Dolaczylysmy do nich i zaczelymy prac wraz z nimi, ichnim, ladnie pachnacym ziemia mydelkiem. Zjadlysmy tez, wraz z dwojka uroczych dzieciakow, sniadanko z zapasow. I czekalysmy... Po dluzszym czasie minela nas zapchana do granic mozliwosci osobowa "taksowka". I jedno prywatne auto... ktorego wlasciciel oczywiscie sie zatrzymal, ale po to, by sie wytlumaczyc, ze jedzie tylko kawalek dalej, by swoje autko umyc. No coz... w takim razie rozlozylysmy sie leniwie pod drzewkiem. Jako ze znow minal dluzszy czas, a wokol tylko ludzie, rowery, czasem motor, wrocilysmy z panem, ktory juz umyl samochod, do miasteczka pytac o platny transport.
Dowiedzialysmy sie, ze w konkretne dni tygodnia odchodza osobowki do konkretnych miast. W dniu dzisiejszym rzekomo tylko, jak codziennie, na granice z Gwinea Bissau i bezposrednio do Conakry. To nam sie nie bardzo usmiechalo, bo tluc sie zapchanym autem bezposrednio taki kawal, jeszcze wcale nie tak malo za to placac (80 000, czyli jakies niecale 70zl od osoby)... A chcialysmy przeciez po drodze nad ocean... I zobaczyc troche ten nowy dla nas kraj... A tu, nawet jesli bysmy wysiadly po drodze, kierowca zyczy sobie zaplate do stolicy, bo niby nie ma gwarancji, ze znajdzie kogos na nasze miejsce... Po pol godziny okazuje sie, ze jednak znajdzie sie auto jadace blizej. Placimy wiec po 30 000, swiadome, ze nieco przeplacamy i wsiadamy chcac sie juz stad wydostac...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz